poniedziałek, 25 marca 2013

Chapter 12



Niall i Zayn przemierzali na lianach korony drzew i w pewnej chwili Niall, naprawdę dobrze się bawił. Ale potem przypomniał sobie twarz Graybacka, goniącego ich z mordem w oczach.

Obwiniał mocniej ramionami szyję Zayna, czując wszystkie napięte mięśnie, podczas wykonywania każdego ruchu.

Miał tylko nadzieje, że Liam i jego ociec dotarli bezpieczni do obozu ( choć był zdemolowany) i będą mogli podjąć wspólną decyzje co zrobić dalej.
Jedno, czego Niall był pewny to to, że nie chce zabierać Zayna z dala od swojej rodziny.
Niall miał zamiar opuścić Zayna, choć wiedział, że to złamie mu serce.

………………….
- jak można się zaangażować w tym całym zamieszaniu ? – narzekał Harry, powłuczając nogami, kiedy szli w stronę campingu.

Louis uśmiechnął się do swego przyjaciela:-  Zayn poszedł i zakochał się, idiota.

- Zastanawiam się, jak to jest, kochać kogoś.-  Harry myślał głośno. - To znaczy, że musi być to dobre, biorąc pod uwagę fakt, że Zayn jest gotów oddać wszystko za Nialla.

Louis okręcił się przez ramie, sprawdzając dyskretnie czy ludzie podążają za nimi, zanim odpowiedział – Myślę, że to pojawia się nagle, nie zdając sobie nawet z tego sprawy. Widzę to jako mile zaskoczenie.

- Podoba mi się  - mruknął Harry, pozwalając sobie rozmyślać nad ideą miłości, podczas dalszej drogi.
Liam i Archimedes szli spokojnie, obserwując goryle.

- Wydaje się, że rozmawiają ze sobą – badacz dumał z podniecenia.
Liam uśmiechnął się, widząc jak szczęśliwy jest Archimedes, ale martwił się tez o dobro jego syna, którego zostawili kilka dni temu w obozie. Liam czuł , że musi go chronić, trochę jak starszy brat. Jednak jeśli Archimedes ufa swojemu synowi, to on tez powinien.

- Całe to doświadczenie było niezwykłe.- powiedział Liam ściszonym tonem. - Byłem w tej dżungli na wycieczce setki razy i nigdy nie widziałem tych pięknych gigantów. Tak się cieszę, że w końcu zdecydowały się pokazać nam swoje twarze. Wydają się tak całkowicie inteligentne, że mogę zobaczyć, dlaczego uważa się je za naszych bliskich kuzynów.

- Dość. Pamiętam, że jako młody chłopak, byłem oczarowany, napotykając na nie w jednje z książek. Oczarowało mnie ich podobieństwo do nas. – wyjaśnił Archimedes z nostalgią w oczach – A teraz jestem tu, żyjąc wśród nich. To moje marzenie z dzieciństwa.

- Myślisz, że Niall pójdzie w twoje ślady? – zapytał z ciekawości Liam.
Archimedes wzruszył nieznacznie ramionami – Myślę, że mój syn ma dar twórczy, którego nigdy nie miałem. Ma tez potencjał naukowy, którym jest matematyka, jednak to pasję pokażą mu, jaka drogę wybrać. Czy wierzysz w przeznaczenie, Liam?

- Czasami myślę, że tak ... Myślę, że pozytywne rzeczy zdarzają się ludziom, którzy na to zasługują – powiedział Liam, dodając po chwili zastanowienia. - Ale ja też mocno wierzę w wolną wolę. Możemy wybrać swoją własna drogę, a nie czekać co przyniesie los.

- Genetyka i ewolucja zaprojektowały nas, by być mediatorami i każdy ma zdolności do bycia niezwykłym, dokonując odpowiednich wyborów. Nie jesteśmy ludźmi prymitywnymi, jest w nas o wiele więcej – kontynuował Liam, na co Archimedes uśmiechnął się.
- Jestem pod wrażeniem, młody człowieku, myślę, że być może, gdy wrócimy do Londynu, będę musiał porozmawiać z zarządem w sprawie pracy do ciebie na uczelni, jako młodszy naukowiec.

Liama oczy się zaświeciły - Naprawdę?
- Pokazujesz wielka przenikliwość i ciekawość, a to bardzo ważne w tym zawodzie. A ponadto, to będzie miłe, mając przy swoim boku kogoś, kto potwierdzi, że nie jestem szalony mówiąc o doświadczeniach z podróży - Archimedes zapewnił młodego przewodnika.

Liam zachichotał na słowa naukowca i był podekscytowany możliwością pracy, która wpłynie na jego przyszłość.
……………………………………

Zayn czuł zmęczenie, mimo tego nadal przemierzał wierzchołki drzew, w kierunku pola namiotowego. Wiedział, że ma dobry czas, jednak nie mógł teraz spowolnić tępa.

Musieli dotrzeć do pola namiotowego, aby mieć szanse się przegrupować. Miał nadzieje, że Harry i Louis słyszeli ostrzegawcze nawoływania Kerchaka, i również zmierza w stronę kampingu.
Zayn nie chciał opuszczać dżungli, ale zdał sobie sprawę, że jego odejście jest nieuniknione. Nie mógł żyć bez Nialla, a  prędzej czy później, będzie on musiał wrócić z powrotem do cywilizacji.

Zayn nie chciał po prostu o nim zapomnieć i zostawić to za sobą. Blondyn zmienił jego życie na zawsze, i Zayn nie pozwoli temu odejść.

Znalazł miłość i to zmieniło wszystko.

Niall mógł stwierdzić, że Zayn jest juz zmęczony, jednak nie chciał go urazić , więc mruknął – Zayn, wszystko w porządku?

Zarówno Niall, jak i Zayn, chcieli znaleźć odpowiednią drogę, tak by nie zranić żadnego z nich, ale wyglądało na to, że w każdej sytuacji, jedno z nich będzie zranione.
Niall był bezinteresowny, tak jak i Zayn; więc gdzie leży problem.

- Myślę, że pójdziemy dalej pieszo – wyjaśnił Zayn, przed opuszczeniem się dziesięć stup, do niższej gałęzi.
Wiedział, że jeśli ostrzegł by Niall, byłby jeszcze bardzie przerażony, więc po prostu puścił się w dół. Spojrzał na Nialla, który wyglądał na zszokowanego, jednak nie tak bardzo jak pierwszego dnia, kiedy się spotkali.

Zayn wrócił myślami do ich pierwszego spotkania, kiedy szkicował, siedząc na drzewie. Teraz wydawało się, że Niall jest najbardziej naturalną rzeczą, z którą wchodził w kontakt.
Niall zsunął się z pleców Zayna i poczuł ziemie pod stopami. Tęsknił za uczuciem komfortu podłoża, ale nie tak jak tęskniłby za Zaynem. Wiedział, że po ich rozstaniu poczuje pustkę, ale miał nadzieję, że to przedzie z czasem.

Kiedy Zayn odwrócił się twarzą do niego, Niall prawie przestał oddychać, widząc w jego brązowych oczach niebywałą troskę. Związek między nimi był silny, i nikt widząc to, nie chciałby tego burzyć, jednak Kerchak był tak bardzo wszystkiego nieświadomy.

- Nie chcę iść – mruknął Niall, choć wiedział, że nie powinien tego wypowiadać.

- Będę tęsknił za tym miejscem Niall, ale teraz pragnę wrócić z tobą do domu – Zapewnił go Zayn, obejmując mocno ramionami.

Niallowi i Zaynowi było żal, że to musi kończyć się w ten sposób, ale w rzeczywistości wielki goryl morderca deptał im po piętach. Mieli mało czasu dla siebie, kiedy znów usłyszeli ostrzegawcze glosy Graybacka.

- O boże…dlaczego on tak bardzo nas nienawidzi – mruknął z frustracją Niall – Dlaczego nie może zobaczyć, ile dla siebie znaczymy i jak nam dobrze ze sobą ?
Zayn posłał Niallowi ciepły uśmiech, chwytając jego rękę i ciągnąc za sobą – Nie mamy teraz czasu na analizę jego intencji, Niall. Grayback podąża za nami.

- Co mamy zrobić ? – zastanawiał się Niall, ściskając jego dłoń.

- Uciekać – odpowiedział Zayn, przed przystąpieniem do sprintu. - I nie zatrzymywać się.

…………………….

Kalla podążała tropem swojego kolegi, widząc na drodze zniszczone zarośla. Wiedziała jaki jest powód jego gniewu, ale nic go nie usprawiedliwiało.
Wspominała czas, kiedy kłusownicy zabrali jej własne dziecko. To były ciężkie czasy, jednak wtedy usłyszała płaczące dziecko w wierzchołkach drzew. Uznała to za prezent.

Kalla nie wierzyła, że ludzie są całkowicie źli, kiedy przyniosła Zayna ( mimo frustraci Kerchaka), przygarnęli go do swoje jgrypy.

Zayn był inteligentny, silny i był najbardziej opiekuńcza osoba jaką znała. Grupa tolerowała jego obecność. Dlatego Kalla stawiała go za przykład, że ludzie są dobrzy, jednak Kerchak zawsze zaprzeczał, twierdząc, że on wychował się wśród nich i to dlatego.

Teraz był moment, gdzie postanowiła walczyć o swego syna. Kiedy Kerchak zaczął zbliżać się do ich obozu, stanęła przed nim, zagradzając mu drogę – Dość Kerchak.
Jego oczy się rozszerzyły ,a jego zamurowało zanim odpowiedział – Co ty tu robisz Kalla?

- Bo to musi się skończyć. Ludzie nie chcą nam zaszkodzić, a przypominam ci, że to jest mój syn. Jeśli masz z nim problem, to najpierw musisz pokonać mnie – Kalla warknęła.

Nie zamierzała dłużej bać się Kerchaka. Szybko zorientowała się, że to był tylko efekt obronny, na rzeczy, których nie rozumie.

- Oni chcą zabrać twojego syna – Poinformował Kerchak, widząc rosnące u niej zniecierpliwienie.

- Nie , oni chcą uciec z tego piekła – płakała Kalla – Zayn znalazł kogoś, kogo kocha i z kim chce spędzić życie. Jeśli zrobisz coś jednemu z ludzi, ostrzegam, że odejdę z grupy.
Kerchak czuł ukłucie w sercu. Juz stracił syna i teraz jeszcze miałby stracić swojego partnera.

- Nie mówisz poważnie – mruknął.

Kalla odpowiedziała twardo - W całym moim życiu, nigdy nie byłam bardziej poważna.

Kerchak oddychał głośno. Chciał tak rozpaczliwie wejść szturmem do obozu i zaatakować ludzi, ale widząc oczy Kalli, wiedział, że popełniłby największy błąd w swoim życiu.

Kalla podniosła rękę do jego policzka – Musisz przestać żyć przeszłością, i uświadomić sobie, że zemsta nie zwróci naszego syna.

- Ale – zaczął, ale szybko go uciszyła.

- Chcę żebyś tam poszedł i powiedział, że nie widzisz jak bardzo Zayn kocha tego chłopca. Oni nigdy nie zrobią nic, by nam zaszkodzić. – zapewniała go Kalla – Są tutaj, by się o nas czegoś dowiedzieć, ale nigdy nie mieli zamiaru nas skrzywdzić.

Kerchak podniósł wzrok w stronę kampingu i podszedł ostrożnie. Widział niewyraźne zarysy ludzi, ale kiedy podszedł bliżej, zobaczył Zayna i jego ludzkiego towarzysza..

- Spójrz Kerchak, po prostu spójrz – powiedziała Kalla z determinacja.

I w końcu nie tylko Kerchak spojrzał, on zobaczył.

3 komentarze:

  1. Jeszcze tylko jeden rozdział i epilog.
    Szkoda, pomimo, że śledzę to opowiadanie tydzień to bardzo się do niego przywiązałam. Jestem ciekawa czy Kerchak posłucha Kalli. Z jednej strony na to liczę, ale z drugiej liczę na smutne zakończenie, które uwielbiam.
    Pozdrawiam,
    Sophiexxx.

    P.S.
    Wyłącz weryfikację obrazkową przy dodawaniu komentarzy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział- cudo. Nie wierzę, żeby ta historia mogła mieć złe zakończenie...mam nadzieję, że nie będzie miała...Cóż, w każdym razie bardzo mi się podoba i czekam na ciąg dalszy! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jedyne co ci mogę powiedzieć to że tłumaczenie jest świetne ;D

    OdpowiedzUsuń