sobota, 2 marca 2013

Chapter 10



Niall rozejrzał się po obozowisku, kiedy słońce zaczęło zachodzić. Powoli tracił nadzieje na ucieczkę, ponieważ oczy goryli cały czas wrócone były w jego stronę. Nie było miejsca gdzie mógłby się udać, nie stanąwszy twarzą w twarz z gorylami. Nie mógł sobie pomóc, był poza całkowita kontrolą własnego losu i to powodowało u niego frustrację.

Żałował, że nie mógł z nimi dogadać się tak łatwo jak z Zaynem, ponieważ może wtedy dowiedziałby się, dlaczego goryle zachowywały się tak wrogo w stosunku do niego. Nigdy nie zrobiłby im żadnej krzywdy, ale wydawało się, że one myślą inaczej.

Nawet jeśli chciałby je zaatakować, to gołymi rękami nie wyrządził by im wielkiej szkody. Jedyną rzeczą, którą mógł teraz zrobić, to zaakceptować własne położenie i wciąż mieć nadzieję, że Zayn po niego wróci…

………………………………

Słońce zachodziło i Zayn oglądał je z satysfakcją, lekko się denerwując. To był znak, że jest coraz bliżej zobaczenia się z Niallem. Pod osłoną nocy, z matką, która rozproszy przeciwnika, Zayn był gotowy by uderzyć.

Jedynym czynnikiem, którego mu ciągle brakowało, to Harry i Tantor. Zayn wiedział, że ich przyjaciel jest najlepszy, by narobić chaosu w gnieździe. Nie chciał by  Tantor zniszczył ziemie goryli albo skrzywdził kogokolwiek, po prostu był potrzebny do stworzenia tyle zamieszania, żeby Zayn mógł wkroczyć i zabrać Nialla od Kerchaka.

Zayn miał nadzieję, że Louis wywiąże się ze swojego zadania, i zabierze Liama i Ojca Nial  daleko od tego chaosu, który miał się wkrótce rozegrać. Zayn nienawidzili siebie za to, że teraz ma zdradzić własną kolonie, ale jeśli to oznaczało odzyskanie Nialla, to był gotów na takie poświęcenie.

Zayn był dumny patrząc jak jego matka opuszczała wyższe tereny, by ponownie wkroczyć na obszar gniazdowania. Wiedział, że tez zdradziła grupę, i łamało mu serce, widząc jaką miłością go obdarzała. Nie byli spokrewnieni biologicznie, ale dla niego zawsze będzie matką.

Kalla zbliżyła się do Kerchaka, pociągając go do siebie, by zasiać ziarno szaleństwa w jego głowie, donosząc, że widziała grupę ludzi niedaleko miejsca ich gniazdowania. Kerchak natychmiast podjął działanie, zwołując grupę najlepszych zawodników, by zbadać sprawę.
Zayn miał tylko nadzieję, że Louis zabrał ludzi wystarczająco daleko.
Przy blasku księżyca, Zayn przeskakiwał poszczególne gałęzie. Szybko zauważył Nialla, a jego serce pękło, widząc jak przerażony i zagubiony jest blondyn. Nie przypominał tamtego uśmiechniętego chłopaka, tylko został teraz przytłoczony przez traumę porwania.

Ostrzegawcze trąbienie rozległo się po okolicy, sygnalizujące nadejście Tantora. Grzmiący tupot zbliżał się i zbliżał, by w końcu wyłonić się z pomiędzy drzew. Był kompletnie zdezorientowany pomysłem, jak mógł narobić chaosu, upozorowującego  atak.

Kiedy słoń zaczął maniakalnie stąpać wokół gniazdowania, goryle zaczęły instynktownie uciekać. Zayn powoli ruszył na ziemie. Wyczołgał się w dole przy krzakach, które znajdowały się zaledwie dziesięć metrów od miejsca, gdzie przebywał Niall.

Niall patrzył mieszanką przerażenia i fascynacji, jak słoń łamał drzewa i zaczął deptać granice gniazdowania. Mógłby przysiąść, że to było zamierzone, gdyby nie dostrzegł równie przerażonych oczu słonia. Prawie mu współczuł, do czasu, gdy ten nie podszedł blisko niego, patrząc w jego oczy. Najdziwniejsze było, kiedy wydawało się, że olbrzym rozpoznał go i puszczając oczko zapewniał o bezpieczeństwie.

Wrzeszczące dźwięki, które osiłki wydawały wokół niego, oziębiły Nialla do kości. Wiedział, że powinien bać się w tej sytuacji, ale nie czół się bardziej bezpiecznie podczas całego pobytu w niewoli. Jeden osiłek, który go pilnował, pozostał na straży nie wzruszony tym co się dzieje dookoła.

Zayn rozpoznał osiłka, który pilnował Nialla, i wiedział, że jest jednym z najlepszych z grupy.
- Moje Krwawe Szczęście – wymamrotał Zayn, przy ciężkim oddechu.

Wtedy znikąd pojawił się Tantor i zgarniał osiłka z jego pnia. Goryl rzucał się i krzyczał, ale Tantor był silniejszy od tyrana. Zayn wziął to jako szansę, by odzyskać więźnia.

Zayn wkroczył do kryjówki i rzucił się ku Niallowi. Kiedy dotarł do blondyna, chwycił go w pasie i przerzucił przez własne ramie.

Przerażony, że znów go porywają , zaczął krzyczeć i drapać, w objęciach nowego zdobywcy. Sięgnął kępki ciemnych włosów, które dotyczyły bestii, jednak pod swoja dłonią wyczuł gładką skórę. Spojrzał do tyłu i zobaczył jak słoń uśmiecha się do niego triumfalnie.

Niall szybko wywnioskował, że był w ramionach swojego wybawiciela i opiekuna ( przez którego ironicznie, został również złapany). Niall owinął wokół niego swoje ramiona, kiedy uciekali z okolic gniazdowania.

Czuł, jakby Zayn biegł wiecznie, ale w końcu zatrzymał się, pozwalając Niallowi zejść na ziemię. Gdy ich spojrzenia się spotkały, usta połączyły się w pocałunku. W swoich objęciach, powaga ich spotkania została wzmocniona, przez chaos, który zostawili za sobą.

- Tak długo byliśmy osobno – mruknął Niall, trzymając Zayna, jakby z zamiarem, aby nie pozwolić mu nigdy odejść ( Zayn nie protestował)

Zayn zachichotał rozbawiony, ale poczuł ulgę, że udało mu się ocalić Nialla z rak Kerchak.
- Minęła mniej niż doba -  mówił Zayn, z wyraźna adoracją w jego brązowych oczach.
Nie było nic lepszego od świadomości, że są bezpieczni, i że są razem

…………………………..

- Nie masz wrażenia, że jesteśmy trochę zmanipulowani, jak w pościgu dzikiej gęsi? – zapytał Liam, ponieważ ciągle wędrowali za gorylem.

Na podstawie wiedzy Liama o lesie, mógł stwierdzić, że znajdują się we wschodnie części dżungli. Nie chciał zacząć myśleć, że goryl ich przechytrzył, tylko, że był inny powód by iść dalej.

- Zaufaj zwierzęciu Liam, musimy być cierpliwy i zachować jego spokój – odpowiedział naukowiec, a Liam postanowił posłuchać jego rad.

Nawet jeśli goryl prowadził ich w kółko, to był pierwszym jakiego widzieli. Doszli na polane, gdzie była rzeka, i mężczyźni byli zaskoczeni widząc goryla bawiącego się w wodzie.

Louis był zmęczony, a z pewnością zaprowadził ludzi wystarczająco daleko, żeby nie znaleźli ich ludzie Kerchaka. Teraz był czas by popływać przy świetle księżyca, a ludzie mogli rozbić obóz.

Zanurkował do wody i rozkoszował się w zaciszu zimnych prądów. To był długi dzień i jedyne co chciał to odpocząć. Ale oczywiście, nic nie trwa wiecznie, bo poczuł jak coś spadło z drzew w dół rzeki. Usunął się z drogi i czekał na intruza.

- Lou!! Znalazłem cię – wiwatował Harry, wynurzając się z toni.

Louis odsapnął z ulgą, że to tylko Harry. Spodziewał się zasadzki, lub czegoś w tym rodzaju, ale zamiast tego, przywitała go obecność najlepszego przyjaciela.

- Prawie dostałem ataku serca – wyjąkał oskarżycielsko Louis, kładąc się na plecach, unosząc się na wodzie. Wkrótce Harry zrobił to samo.

- Przepraszam – powiedział Harry, pływając wzdłuż boku drugiego goryla – Ci ludzie są w porządku, tak?

- Wydawali się trochę zagubieni podczas pościgu. Wydaje się, że oczekują od tego czegoś więcej – odpowiedział Louis, poruszając dłońmi w wodzie.

Archimedes przypatrywał się z podziwem, jak przed sekundą przybyły goryl wchodzi w interakcje z tym, który przyprowadził ich do rzeki. Wydawało się, że bardzo dobrze się znają. To fascynujące, być świadkiem ich rozmowy.
- Rozbijemy tu potem obóz ? – zasugerował Liam, kładąc ich rzeczy na równym terenie.

- Nie będę mógł spać, ale tak, rozbijmy tu obóz – odpowiedział ojciec Nialla, nie mogąc oderwać oczu od pięknych stworzeń.

………………………………..

- Ten słoń był z wami? -  zapytał Niall, gdy leżeli obok siebie, wpatrując się w niebo pełne gwiazd.

Niall nigdy nie mógłby się przyzwyczaić do piękna  jasności nieba, które było takie inne z dala od miasta. To tak jakby, bezchmurne niebo było nagroda za życie tutaj, z dala od cywilizacji. Niall chciałby mieć w tej chwili swój szkicownik, albo nawet kawałek płótna, aby móc uwiecznić piękno nad nim.

- Ma na imię Tantor, jest naszym przyjacielem od dzieciństwa. czasem myślał, że jest gorylem, ponieważ nigdy nie traktowaliśmy go inaczej, jednak różnica w wielkości w końcu się wyjaśniła – odpowiedział Zayn, uśmiechając się promiennie do Nialla, który był zatopiony w cudzie nocnego nieba.

Wsunął swoją zrogowaciałą rękę, w miękką rękę Nialla i był szczęśliwy jego obecnością. Nie musi martwic się dłużej, bo Niall jest pod jego opieką i tak blisko niego. Nic juz nie może ich rozdzielić…

Niall usłyszał coś w drzewach, i szybko wstał w pełnej gotowości. Nie chciał być złapany w zasadzkę ponownie. Juz trochę znał odgłosy dżungli i wiedział, że to nie zwykły podmuch wiatru lub małego zwierzęcia.

To był intruz.

Zayn zerwał się na nogi i rozejrzał po okolicznym lesie. Nienawidził tego, że jego wzrok nie jest tak rozwinięty, jak pozostałych mieszkańców dżungli.
- Kto tam? – zapytał w języku, którego Niall nie rozumiał – Nie chcemy walczyć, i nie chcemy zrobić nikomu krzywdy. Proszę pokarz, kim jesteś.

Powoli z krzaków wyłoniła się Kalla, z głębokim smutkiem w oczach.

- Tak mi przykro Zayn – mruknęła.
Szybko podszedł do matki, zostawiając zmieszanego Nialla. - Co się stało mamo ?

- Zayn….kto to jest? – Niall zastanawiał się, dlaczego czuł dreszcze widząc obcego goryla.

Chciał ufać tym stworom, jednak jego doświadczenia nie były zbyt pozytywne.

- To moja matka. Nazywa się Kalla, nie martw się, ona pomogła nam w ucieczce - wyjaśnił Zayn, a Niall zrelaksował się na te słowa.

Kalla spojrzała zmartwiona w oczy Zayna, przed udzieleniem odpowiedzi na początkowe pytanie – Idzie po ciebie Zayn. Kerchak nadchodzi.

1 komentarz:

  1. Pocieszam się tym, ze Zayn nie może być udupiony, bo.....bo nie może, prawda? ;c świetny rozdział, naprawdę! :D czekam na kolejny :)
    Powodzenia w tłumaczeniu! :D

    OdpowiedzUsuń